Tak się zastanawiam… Od kiedy to
sypialnia stała się pokojem przechodnim? Drzwi otwierają się z każdej
strony, ludzie wchodzą w butach omijając wycieraczkę. Czytają gazetę, piją kawę
w tekturowych kubkach, rozmawiają dla zabicia czasu. Udają, że nie widzą.
Inni rzucają kątem oka – raz z przypadku, raz z ciekawości. Ironiczne
uśmieszki. Bywają i karcące spojrzenia, pełne zniesmaczenia kręcenia głową.
Żenada wypisz, wymaluj.
A w sypialni, wiadomo – mąż,
kochanek, hydraulik. Albo listonosz. I oczywiście aura mniej lub bardziej
perwersyjnych uniesień łóżkowych. Łóżkowych? Chodźcie, chodźcie wszyscy! Niech
każdy popatrzy! Zwierzątka instynktem kierowane zapraszają do publicznej
sypialni! Tu ręka nadpobudliwa sięga pod sukienkę. Dłoń niespodziewanie ląduje
między piersią a miseczką stanika. O, a tamten trzyma tamtą za lewy
pośladek! Na ostatnim siedzeniu cherlawy chłoptaś obejmuje (czy ja dobrze
widzę? to talia?) swoją damę oburącz. Jak glonojady przyssane jedno do
drugiego, wymieniają płyny ustrojowe. Homeostaza w organizmie to podstawa!
Nie, to nie z zazdrości. Nie ma
czego zazdrościć. Braku intymności? Bo chyba właśnie tego brakuje. Ludzie wychodzą
na ulicę i najnormalniej w świecie uprawiają publiczną pornografię dla ubogich (umysłowo). TO JEST
WSTRĘTNE! Oczywiste jest, że trzeba sobie jakoś okazywać pewne uczucia. Nawet w
miejscach publicznych. Dyskretnie. DYSKRETNIE. Osobiście znam pary, które będąc
w towarzystwie, potrafią wytrzymać próbę czasu i ujarzmić ciągoty. To już musi
być wysoki poziom samokontroli, ukłony i poważanie – bez ironii.
Jak to jest z tą intymnością? Im
więcej udostępnień, tym lepiej? Nie po to języki świata mają w swoich zasobach
leksykalnych wyrazy (bardzo sugestywne) na kształt polskiego (a może i nie polskiego, może zapożyczonego)
sypialnia, żebyśmy musieli zaspokajać się na
oczach przypadkowych ludzi w miejscach do tego nieprzystosowanych. Nie ma
czegoś takiego jak sypialnia publiczna…
Właśnie dlatego, że to miejsce intymne, tajemnicze, przeznaczone dla dwojga
(lub więcej, wedle preferencji, byle to więcej nie było przypadkowym gapiem). Miejsce,
którego się nie udostępnia byle komu.
I tak w środkach komunikacji
miejskiej rozognione parki zapraszają cię do współudziału w sypialnianych
rozkoszach. Uchylają rąbka tajemnicy... A ty stoisz nad nimi, bo tramwaj tak zapchany, że nie masz jak się
przesunąć. Szyja cię boli od wykręcania jej na prawo i lewo, żeby tylko nie
widzieć. Nie chcesz tego zaproszenia. A oni bezczelnie udostępniają ci tę swoją sypialnię.
Cały tramwaj w konsternacji, bo
feralny duet nie zna klauzuli dobrego smaku. A fe!