wtorek, 17 czerwca 2014

Udostępnię sypialnię!

Tak się zastanawiam… Od kiedy to sypialnia stała się pokojem przechodnim? Drzwi otwierają się z każdej strony, ludzie wchodzą w butach omijając wycieraczkę. Czytają gazetę, piją kawę w tekturowych kubkach, rozmawiają dla zabicia czasu. Udają, że nie widzą. Inni rzucają kątem oka – raz z przypadku, raz z ciekawości. Ironiczne uśmieszki. Bywają i karcące spojrzenia, pełne zniesmaczenia kręcenia głową. Żenada wypisz, wymaluj.
A w sypialni, wiadomo – mąż, kochanek, hydraulik. Albo listonosz. I oczywiście aura mniej lub bardziej perwersyjnych uniesień łóżkowych. Łóżkowych? Chodźcie, chodźcie wszyscy! Niech każdy popatrzy! Zwierzątka instynktem kierowane zapraszają do publicznej sypialni! Tu ręka nadpobudliwa sięga pod sukienkę. Dłoń niespodziewanie ląduje między piersią a miseczką stanika. O, a tamten trzyma tamtą za lewy pośladek! Na ostatnim siedzeniu cherlawy chłoptaś obejmuje (czy ja dobrze widzę? to talia?) swoją damę oburącz. Jak glonojady przyssane jedno do drugiego, wymieniają płyny ustrojowe. Homeostaza w organizmie to podstawa!
Nie, to nie z zazdrości. Nie ma czego zazdrościć. Braku intymności? Bo chyba właśnie tego brakuje. Ludzie wychodzą na ulicę i najnormalniej w świecie uprawiają publiczną pornografię dla ubogich (umysłowo). TO JEST WSTRĘTNE! Oczywiste jest, że trzeba sobie jakoś okazywać pewne uczucia. Nawet w miejscach publicznych. Dyskretnie. DYSKRETNIE. Osobiście znam pary, które będąc w towarzystwie, potrafią wytrzymać próbę czasu i ujarzmić ciągoty. To już musi być wysoki poziom samokontroli, ukłony i poważanie – bez ironii.
Jak to jest z tą intymnością? Im więcej udostępnień, tym lepiej? Nie po to języki świata mają w swoich zasobach leksykalnych wyrazy (bardzo sugestywne) na kształt polskiego (a może i nie polskiego, może zapożyczonego) sypialnia, żebyśmy musieli zaspokajać się na oczach przypadkowych ludzi w miejscach do tego nieprzystosowanych. Nie ma czegoś takiego jak sypialnia publiczna… Właśnie dlatego, że to miejsce intymne, tajemnicze, przeznaczone dla dwojga (lub więcej, wedle preferencji, byle to więcej nie było przypadkowym gapiem). Miejsce, którego się nie udostępnia byle komu.
I tak w środkach komunikacji miejskiej rozognione parki zapraszają cię do współudziału w sypialnianych rozkoszach. Uchylają rąbka tajemnicy... A ty stoisz nad nimi, bo tramwaj tak zapchany, że nie masz jak się przesunąć. Szyja cię boli od wykręcania jej na prawo i lewo, żeby tylko nie widzieć. Nie chcesz tego zaproszenia. A oni bezczelnie udostępniają ci tę swoją sypialnię.
Cały tramwaj w konsternacji, bo feralny duet nie zna klauzuli dobrego smaku. A fe!  

sobota, 7 czerwca 2014

Rutynowe seppuku

Najgorzej to popaść w rutynę. Dokonać zbrodni na samym sobie. Ograniczyć się. To boli. Czujesz, że głowa rośnie ci z nadmiaru rutyny.
 
Wstajesz rano. Niech będzie piąta zero zero. Albo szósta, to też rano. Toaleta. Śniadanie. Albo i nie, bo rutyna ci czasami na to nie pozwala. Bo czas goni, musisz się spieszyć. Później stoisz w korkach. Inni, którzy razem z tobą dosypiają na czerwonym, na zielonym kurwią pod nosem. Poznajesz ich, też popadli w rutynę. Kurwią, bo już nie wytrzymują presji. Następnie praca, praca, praca do kwadratu. Niektórzy do sześcianu, bo musi być równowaga – ktoś robi nic, żeby ktoś mógł zrobić wszystko za niego i za jedną setną pensji tego, który nie robi nic, mógł wyżywić całą rodzinę. A zatem praca, praca, praca do kwadratu. Później znowu stoisz w krokach w drodze powrotnej. Standard. Już nawet nie masz siły kurwić. W domu znowu czeka cię coś. Coś, które nie cierpi zwłoki. Wieczorna toaleta. Czas spać, bo za moment zadzwoni budzik, kat na usługach presji, i po raz kolejny w swoim życiu dokonasz na sobie zbrodni.
 
Psychicznej. Mentalnej. Fizycznej.
 
Życie, przepraszam, muszę cię odłożyć na później. Nie mam czasu na przyjemność, która być może skończy się tuż przed wiekiem emerytalnym.
 
Ja się pytam, skąd to tempo? Od kiedy człowiek nie ma czasu żyć? I gdzie jest ta cholerna taśma produkcyjna granulowanego stresu, który każdy z nas codziennie rozpuszcza w podgrzewanej na nerwach żółci?