wtorek, 20 maja 2014

Do zaczytania jeden krok

Czytanie to najprostsza i najtańsza forma podróżowania. Najtańsza? Na pewno tańsza niż ta oferowana przez biura podróży. Jeżeli ktoś ma manię kupowania książek lub całych serii, to wiadomo – koszta nieco rosną, ale zawsze można się przejść do biblioteki i chociaż przez miesiąc z ewentualną prolongatą doświadczyć podróżniczych wrażeń literackich. W każdym razie tańsza czy najtańsza forma wcale nie znaczy gorsza. W tym przypadku tańsza znaczy tyle, co dająca więcej możliwości, więcej własnej ingerencji. Bez tankowania, opłat autostradowych i winiet. Marzy ci się kosmos, lecisz. Chcesz zobaczyć zapierający dech w piersiach widok, zamykasz się w podniebnej celi Orlego Gniazda wraz z Tyrionem Lannisterem – przy okazji krótka przechadzka po wyżynach umysłowych karła gwarantowana. Znowu wkrada się Martin… Pokochałam tego człowieka, nic nie poradzę!
Czytanie czytaniem, a życie życiem. Nie słyszałam (jeszcze), żeby ktoś poślubił postać fikcyjną. Aczkolwiek wiem, że takie pomysły są i niejedna zaczytana marzy nie o księciu z bajki, ale właśnie o wręcz namacalnym, unerwionym, psychologicznie i emocjonalnie rozwiniętym mężczyźnie - wykreowanym przez pisarza, bagatela. Przykład? Pan Darcy. Teraz powinien popłynąć rwący potok łez uwiedzionych przez wyżej wspomnianego absztyfikanta dam.
Tak serio, to po prostu czasami obawiam się, że zaczytam to życie. Zaczytam! Przeoczę coś, nie zauważę, nie odwzajemnię znaczącego uśmiechu, przypalę obiad, zapomnę wsiąść do autobusu powrotnego do domu czy coś tam innego. A z drugiej strony martwię się, że nie starczy mi czasu i pary oczu na przeczytanie tego, co chcę.
Gdy otworzyłam książkę, harmider popołudniowej stolicy ucichł, jakby zagłuszyła go lektura. Jakby przestarzałe już nieco strony wchłonęły całą otaczającą rzeczywistość i umiejscowiły ją w spisie streści, żebym później mogła do niej z łatwością powrócić. Wibracja telefonu w kieszeni spodni – na siedem piekieł, nie teraz! Muszę dokończyć rozdział!
Jaką czytasz książkę? Mogłabyś się uśmiechnąć i machać nóżkami, skoro nie dotykasz ziemi.
I nagle moja obawa, że zaczytam życie zniknęła. Nie wiem, co przyciągnęło wzrok znajomego. Ja, książka, którą czytałam czy fakt, że siedząc na ławce pod przystankową wiatą, nie dotykałam ziemi… W każdym razie – podróżujący literacko też są zauważani. Nie są pożerani przez jakąś supermasywną czarną dziurę ani nie giną w czasoprzestrzeni. A to akurat dobrze rokuje!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz