Damien Rice pobudził swoim niewątpliwym talentem mój prywatny,
cholerny neuron melancholii, o którym dawno zdążyłam już zapomnieć. Zielona herbata
wystygła, jej barwa mdła, wyblakła. Pewnie wcisnęłam za dużo cytryny - dbałość o optymalny poziom witaminy C w organizmie to podstawa wszelkich podstaw, tylko pamiętajcie, żeby uskuteczniać to z przestudzoną herbatą, bo cytrynian glinu i inne związki, chemie, z którymi zawsze byłam na bakier. Jak nigdy
cieszy mnie śnieg. Płatki popisują się piruetami za oknem. Gęsto przyprószyły
tuję. Żyją własnym życiem, dają mi dobry przykład. Choć od czasu do czasu są
uzależnione od wiatru, robią swoje. Naprawdę je za to doceniam. Zazdroszczę. Każdy
płatek inny, a robi swoje. Jest ukierunkowany, mimo że kres jego swobodnego
opadania jest dokładnie tam, gdzie i nasz, korony stworzenia. Jednak nie ogląda
się na drugi, trzeci, w ogóle nie patrzy wstecz, za siebie.
Nieoglądania się za siebie już się nauczyłam. Ostatecznie postanowiłam zerwać z tym, co mnie dławiło. Niezdrowo hamować refluks, zwłaszcza ten przeszłościowy. Przyklasnęłam sobie sama, że zredukowałam wsteczny i teraz jadę tylko na najwłaściwszych biegach. Ale jeszcze czasami jestem uzależniona od porywów tych drugich, trzecich, jakbym mechanicznie patrzyła to w prawe, to w lewe lusterko. Obezwładniona słuchaniem ich niezręcznych myśli, grzecznościowych frazesów, wyrafinowanych opinii, które później nie dają mi spokoju, nie pozwalają skupić się na sobie. Projektuję przez nich schematy, według których powinnam się kierować, bo może faktycznie tak lepiej, korzystniej, efektywniej. W końcu tym drugim, trzecim wychodzi. Wewnętrzna paranoja, ból karku od tych bocznych obrotów. Egzystencjalna papka polana zbyt ostrym sosem, którego opary drażnią oczy.
Dostaliśmy wolną wolę. Podobnież. Tylko my, wątpliwa korona stworzenia. Chyba coraz bardziej jestem skłonna myśleć, że wolna wola drugiego człowieka skutecznie ogranicza moją, z założenia, wolną wolę. Z czasem okazuje się, że wcale nie jest taka wolna, jej pole działania zostaje jakoś drastycznie ograniczone. Przez to nie może być tak, jak chcemy. Jak chcę. Proste. To dlaczego tak trudno mi to przełknąć?
Jeżeli ktoś rozgryzie paradoksy tego świata, proszę o kontakt. Zaparzę herbatę.
Nieoglądania się za siebie już się nauczyłam. Ostatecznie postanowiłam zerwać z tym, co mnie dławiło. Niezdrowo hamować refluks, zwłaszcza ten przeszłościowy. Przyklasnęłam sobie sama, że zredukowałam wsteczny i teraz jadę tylko na najwłaściwszych biegach. Ale jeszcze czasami jestem uzależniona od porywów tych drugich, trzecich, jakbym mechanicznie patrzyła to w prawe, to w lewe lusterko. Obezwładniona słuchaniem ich niezręcznych myśli, grzecznościowych frazesów, wyrafinowanych opinii, które później nie dają mi spokoju, nie pozwalają skupić się na sobie. Projektuję przez nich schematy, według których powinnam się kierować, bo może faktycznie tak lepiej, korzystniej, efektywniej. W końcu tym drugim, trzecim wychodzi. Wewnętrzna paranoja, ból karku od tych bocznych obrotów. Egzystencjalna papka polana zbyt ostrym sosem, którego opary drażnią oczy.
Dostaliśmy wolną wolę. Podobnież. Tylko my, wątpliwa korona stworzenia. Chyba coraz bardziej jestem skłonna myśleć, że wolna wola drugiego człowieka skutecznie ogranicza moją, z założenia, wolną wolę. Z czasem okazuje się, że wcale nie jest taka wolna, jej pole działania zostaje jakoś drastycznie ograniczone. Przez to nie może być tak, jak chcemy. Jak chcę. Proste. To dlaczego tak trudno mi to przełknąć?
Jeżeli ktoś rozgryzie paradoksy tego świata, proszę o kontakt. Zaparzę herbatę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz